Czy Olsztyn kocha swoje pisarki?

Joanna Jax znana jest głównie jako autorka powieści o losach rodziny Marii Tarnowskiej i Wernera von Becka, a także cyklu „Zemsta i przebaczenie”. Ja osobiście zwróciłam uwagę na jej twórczość za sprawą „Syna zakonnicy”. Bez pudła odgadłam, co mogło stanowić kanwę tej powieści. No dobrze, a gdzie Olsztyn?

— W moich książkach nie ma Olsztyna — odpowiada pani Joanna. I wiem, że taką decyzję poprze solidnymi argumentami. — Nie żebym się wstydziła czy nie lubiła swojego miasta, nie… Chodzi o to, że to miejsce mojego urodzenia i bardzo dobrze znam to miasto. Wiele lat tu mieszkam i zbyt dobrze je poznałam. Gdybym zatem wymyśliła sobie jakąś fabułę i upatrzyła jakieś miejsce, a w tym miejscu wcale nie mieszkałby niezbędny mi do fabuły krawiec, ale — dajmy na to — kucharz, to ten kucharz zepsułby mi całą koncepcję, zaburzył moją wyobraźnię.
Chociaż faktycznie: od jakiegoś czasu myślę o thrillerze, który osadziłabym w Olsztynie. Zauważyłam ostatnio, że wśród autorów kryminałów zapanowała „moda na research”: fabuła, intryga zeszły jakby na dalszy plan, a bardziej liczy się to, co się zgadza lub nie z rzeczywistością. Pamiętam spotkanie z Zygmuntem Miłoszewskim w czasie promocji „Gniewu”, kiedy jedna z czytelniczek wytknęła mu, że prokurator Szacki już na 12 stronie złamał przepisy ruchu drogowego, bo w miejscu, o którym pisał, jest zakaz skrętu w lewo. Miłoszewski tłumaczył, że chciał pokazać określone budynki, kamienice i ten zakręt w lewo po prostu mu pasował.
Dobrze. Bez bicia się przyznaję, że to ja byłam tą czytelniczką!

— No i ja właśnie chcę unikać takich sytuacji — ze śmiechem kontynuuje Joanna Jax. — Chociaż zawsze spokojnie mogę napisać, że mój bohater stał w długim korku na Lubelskiej. Jednak właśnie dla uniknięcia konfrontacji z realiami, ale też z kilku innych powodów lubię pisać o przeszłości. W tej chwili piszę książkę, której akcja dzieje się w przedwojennym Wilnie i wprawdzie mapy mam cały czas rozłożone na biurku, ale wiem też, że dziś trudno będzie sprawdzić, czy w 1937 r. w jakimś wileńskim zaułku był sklep, czy jednak go nie było. A jak był, to jaki asortyment sprzedawał. Żeby nie było jak z tym zakazem skrętu w lewo! Mam zatem więcej swobody. Pisząc książkę, nie lubię się też nudzić. A poszukiwania, szperanie w starych dokumentach, zdjęciach sprawiają mi wielką frajdę. Czy pani wie, ile ciekawych rzeczy można dowiedzieć się z rocznika statystycznego województwa wileńskiego? Takie buszowanie w przeszłości to dla mnie po prostu wartość dodana do przyjemności z samego pisania. Bardzo interesuję się historią czasów II wojny światowej, te tematy są mi bliskie i dobrze mi z nimi. Poza tym czuję, że pisząc o Olsztynie, nie mogłabym sobie pofolgować, że to byłoby zdradzanie zbyt intymnych szczegółów z naszej relacji, bo przecież włączyłyby się w to pisanie jakieś wątki autobiograficzne, a tego w swojej twórczości absolutnie chciałabym uniknąć

całość wywiadu: http://gazetaolsztynska.pl/526530,Czy-Olsztyn-kocha-swoje-pisarki.html

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.